Przeczytanie tej książki było mi pisane. Powiedziałabym na modłę bohaterów książki, że to ci jaka klontwa w kisce scuki być musiała, ale klątwy są raczej nieprzyjemne, a książkę czytało się przyjemnie, więc pozostanę przy stwierdzeniu, że była mi pisana. Wszystko zaczęło się w 2019 roku na targach książki w Helsinkach, gdzie połowa naszego Kolektywu buszowała z wypiekami na twarzy, pomiędzy stoiskami, scenami i backstage’m w poszukiwaniu strawy dla duszy i serca polskiego czytelnika.
Targi – kto był, to wie, jak wyglądają – masa ludzi i książek, spotkań, wykładów i kolejek po autografy. Najpierw zachwyt i upojenie, niekończąca się uczta, a po czasie, jak bąk objedzony pyłkiem kwiatów, zauważasz przesyt i niemożność jakiegokolwiek sensownego ruchu. Wijesz się po korytarzach, chociaż wiesz, że lepiej byłoby usiąść gdzieś w kącie, napić się wody i poukładać sobie wszystko w głowie, albo jeszcze lepiej – wrócić od razu do domu czy hotelu.
O Polowaniu na małego szczupaka opowiedziała nam podczas spotkania na backstage’u Urtė Liepuoniūtė, tłumaczka i agentka z Helsinki Literary Agency, wielka fanka naszego kolektywu. Poprosiłam ją o coś świeżego i inspirującego, ale nic z narratorem w pierwszej osobie, bo byłam wtedy bardzo znużona wewnętrznymi monologami pełnymi autobiograficznych problemów pisarzy. „To będzie coś dla Ciebie”, powiedziała Urtė, uśmiechając się i postukując palcem w okładkę pomarańczowej książki o dość nietypowym, podłużnym formacie. Pienen hauen pyydystys. Mały szczupak… Połów małego szczupaka… Okej… Tytuł książki był nieco przydługawy, więc w kolektywnie ochrzciliśmy ją Szczupakiem, również w tej recenzji będę tak nazywać Polowanie na małego szczupaka.
Przekartkowałam, poczytałam, uśmiechnęłam się, bo wyłapałam ciekawy szczegół, i w drodze na spotkanie z autorem książki, Juhanim Karilą, kupiłam swój własny egzemplarz na stoisku wydawnictwa Siltala. Podczas spotkania tylko się utwierdziłam w przekonaniu, że to będzie to. Przekonały mnie: fascynacja autora grą Wiedźmin, akcja tocząca się we wschodniej Laponii (nie tak znanej i trendy jak pozostałe części), komizm sytuacyjny w postaci walki z chmarami komarów, bardzo luźne nawiązanie do Hemingwaya, elementy mitologii fińskiej i słowiańskiej, narrator trzecioosobowy, dialogi pisane w północnym dialekcie… Lista zalet była długa i mój wybredny czytelniczy gust czuł się ukontentowany. Nic tylko czytać i się delektować.
Po targach – na pewno wielu z Was to zna – książka wylądowała na systematycznie pączkującym stosie lektur do przeczytania. Od czasu do czasu o sobie przypominał – pojawiła się informacja o zakupieniu praw do przekładu, a po jakimś czasie zapowiedź Wydawnictwa Marpress. Magia, czy też klątwa książki – czy jakkolwiek postanowimy to nazwać – to ci jednak jest poważna sprawa, jak sie dowiedziałach z tej książki. Szczupak wylądował u mnie na stole (naprawdę, najwięcej czytałam przy kuchennym stole) na początku lipca i mnie bezkreśnie… oCZARował. Dawno tak szybko nie pochłonęłam książki. Książka idealna na lato – taka, która gwarantuje stan oderwania się od wszystkiego i ciągle zaskakuje zwrotami akcji.
Autor Polowania na małego szczupaka, Juhani Karila zna wschodnią Laponię i jej realia od podszewki. Wychował się we wsi Kairala, należącej do najmniejszej pod względem liczby ludności lapońskiej gminy Pelkosenniemi (niewiele ponad 900 mieszkańców). Żeby nieco zobrazować życie w tej gminie podam odległości: do Kemijärvi, najbliższego „większego miasta” (w polskich realiach miasteczka), w którym dostrzegalna jest namiastka życia kulturalnego, jest 50 km, do najbliższego liceum w Rovaniemi – 132 km, do granicy z Rosją w linii prostej – niecałe 70 km. Całość jest wkomponowana w surowy pejzaż lasów, pól i bagien. Aby jeszcze lepiej zrozumieć specyfikę tego miejsca, warto zerknąć tutaj: https://www.tequ.fi/fi/kilpiaapa-livestream/. Ta sceneria, a przede wszystkim karykaturalny i przerysowany krajobraz duszy jej mieszkańców, został bezbłędnie oddany na każdej stronie Szczupaka.
Karila, podobnie jak główna bohaterka powieści, przeprowadził się na południe Finlandii. Studiował dziennikarstwo w Tampere i już wtedy dał się poznać jako zdolny autor tekstów. Jego felietony do dzisiaj goszczą na łamach największego i najpoczytniejszego dziennika w Finlandii, Helsingin Sanomat, a od jakiegoś czasu także w lifestylowym magazynie IMAGE. Pisarska kariera Karili zaczęła się od niesztampowych opowiadań napisanych bogatym w szczegóły językiem. Klimat tych opowiadań jest widoczny również w Szczupaku, za które autor otrzymał w ubiegłym roku nagrodę literacką Jarkka Lainego oraz nagrodę Tähtifantasia dla najlepszej książki fantasy.
W Szczupaku jest jak u babci na obiedzie – nie ma „trochę”, co rusz dokładka bohaterów i nowych faktów. Karty z przeszłości głównej bohaterki, Eliny, która przyjeżdża co roku na północ, aby złowić szczupaka, odkrywane są powoli i na krótką chwilę dają nam ułudę, że wiemy, co się dzieje i jak to wszystko się skończy. W międzyczasie odbywa się tytułowe polowanie na rybę i długie rozmowy przy kasie, barze albo stole pokrytym ceratą. Cudownie! Czasem miałam wrażenie, że Karila podczas pisania powieści zaplanował ekranizację Szczupaka w formie serialu – co jakiś czas pojawia się porządnie wyciosany cliffhanger, który aż się prosi o produkcję Netflixa. Jeśli miałabym coś zganić, to byłaby to historia miłosna, a zwłaszcza jedna przepychanka słowna pomiędzy byłą parą oraz zbyt bezpośrednio wyartykułowane przesłanie całej książki. Nie zdradzę jakie, na pewno go nie przeoczycie.
Tłumaczenie jest wartkie, powieść czyta się bardzo dobrze. Widać świetny warsztat Sebastiana Musielaka i masę pracy włożonej w opracowanie słownictwa związanego z przyrodą oraz magiczną warstwą powieści. W posłowiu Musielak zarysowuje charakterystykę języka powieści Karili, uchyla rąbek tajemnicy warsztatu tłumacza i uzasadnia jedno ze swoich rozwiązań tłumaczeniowych. Zdecydował się on na nieczęsto spotykane rozwiązanie – zastąpienie dialektu dialektem i do tego sztucznie utworzonym. Wyszło wyśmienicie i bardzo autentycznie. Postaci zyskały rumieńców jak od spaceru po fińskim lesie.
W tłumaczeniu raziły mnie – ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – przekleństwa. Sama ich używam, tworzę nawet własne jako uczestnik ruchu drogowego widząc nieporadność Finów w przestrzeni miejskiej, jednak przekleństwa w przekładzie to delikatna sprawa. Szczupak został moim zdaniem podany w zbyt ostrej panierce. Sowa byłby świetną postacią i bez rzucania mięsem, a nieuchronnie zbliżająca się myräkkä (pl. zamieć, wichura, nawałnica) nie musiała być w polskim tłumaczeniu pizgawicą. Ten drobny szczegół, który nie ma wpływu na akcję, ale na styl pisarza owszem, na pewno znajdzie też swoich obrońców.
W tej recenzji starałam się bardzo unikać spoilerów, bo to właśnie historia i te połączenia pomiędzy bohaterami, warstwami czasowymi i miejscami czynią Szczupaka zabawną i nietypową powieścią. Zdradzę Wam jednak jeden bardzo interesujący szczegół, który Karila opisał w felietonie dla Helsingin Sanomat wiosną tego roku, prawie półtora roku po wydaniu książki. Kolejny akapit możecie więc pominąć i wrócić do niego dopiero po lekturze.
Główna bohaterka powieści, Elina, była w pierwszej fazie powstawania książki mężczyzną. Kiedy autor poprosił swoją żonę – która jest również pisarką – o opinie, ta zaproponowała, aby główna bohaterka była kobietą. Karila przyznał, że na początku pomysł zupełnie mu się nie podobał, wyobrażał sobie, że będzie musiał „wszystko zmieniać oraz budować postać i jej psychikę na nowo”. Zabieg okazał się jednak bardzo szybki, Karila zmienił jedynie imię i – jak napisał w felietonie – „stał się cud”. Wszystko pasowało, postaci oraz historia nabrały świeżości i przełamany został schemat od dawien dawna tkwiący w literaturze. Oceńcie sami, co o tym wszystkim myślicie. Jeśli ktoś lubi dogłębnie analizować fabuły i postaci, warto mieć to na uwadze podczas lektury. Można też czasem pobawić się tekstem i wyobrazić, że Elina jest jednak mężczyzną, Sowa kobietą, a Jousi kimś z całej gamy możliwości.
Na koniec chciałabym jeszcze powrócić na chwilę do gminy Pelkosenniemi. Według informacji znalezionych w internecie są tam dwie atrakcje turystyczne – łysa góra lapońska, tzw. tunturi, z przyległym centrum narciarskim oraz pomnik gitarzysty zespołu Hanoi Rocks, Andego McCoya, który tak samo jak Karila, pochodzi z Pelkosenniemi. Myślę, że gmina mogłaby pozyskać jeszcze sporo turystów ustawiając na granicy budkę i szlaban. Złówcie Szczupaka w księgarni lub bibliotece, posmakujcie i dajcie znać, co sądzicie o tym pomyśle 🙂
Życzę Wam przyjemnej lektury!
Natalia Nordling
Ps. Czuję się w obowiązku uprzedzić osoby wrażliwe na cierpienie zwierząt, że książka jest o łowieniu ryb i proceder jest przedstawiony miejscami bardzo dokładnie.
Źródła:
https://pelkosenniemi.fi/
https://www.hs.fi/kulttuuri/art-2000007937787.html
https://www.hs.fi/kotimaa/art-2000002748758.html
Juhani Karila „Polowanie na małego szczupaka”
Tytuł oryginału: „Pienen hauen pyydystys”
Tłumaczenie: Sebastian Musielak
Wydawnictwo Marpress 2021

Jedna odpowiedź na “Recenzja: „Polowanie na małego szczupaka” | Juhani Karila”